Kompleks Meduzy (def.): poczucie zagrożenia odczuwane przez mężczyznę, prowokowane tym, że kobieta się na niego patrzy. To tak w skrócie i bez znieczulenia. Mniej ironicznie: strach ten miał być spowodowany spojrzeniem mitycznej Meduzy, Gorgony, której wzrok potrafił zamienić człowieka w kamień.
„Co za okropna potworzyca” – pomyślimy. „Dlaczego zamieniała ludzi w kamień?! Dobrze, że Perseusz ją załatwił”. Zanim jednak powiem o tym, jak Perseusz w sposób – moim zdaniem tchórzliwy – zabił kobietę, która w istocie była ofiarą patriarchatu (tak, Olimp to patriarchat, a jego archetyp realizujemy do dziś, nawet najpotężniejsze boginki jak Atena są tak naprawdę męskie), opowiem jak to się stało, że kobieta o pięknych włosach pożądana przez wszystkich stała się najbrzydszą na świecie istotą z wężami zamiast włosów. Jesteś albo obiektem pożądania, albo potworzycą. Tertium non datur. Pisząc ten felieton, jestem oczywiście pod silnym wpływem lektury Jess Zimmerman „Kobiety i inne potwory. Tworzenie nowej mitologii”, którą przeczytałam niedawno. Jej treść dobrze się skomponowała z buzującym we mnie od dawna gniewem na patriarchat i jednocześnie niemal wrodzonym zainteresowaniem telenowelą z Olimpu, gdzie bóstwa, tytani i herosi robią sobie najróżniejsze świństwa, a ofiarą tych poczynań padają zwykli śmiertelnicy, ze szczególnym uwzględnieniem śmiertelniczek. Wiadomo.
Meduza była piękną kobietą o pięknych włosach. Urzeczony jej czarem Posejdon uwiódł ją w świątyni Ateny, co Atena uznała za świętokradztwo i ukarała … kogo? Posejdona? Można by się spodziewać, że Atena jako bogini mądrości i wojny sprawiedliwej ukarała faceta za to, że na środku jej przybytku zgwałcił młodą kobietę. Zgwałcił! Nie uwiódł, mimo normalizujących przemoc przekazów. Ale nie. Ukarała Meduzę. Zamieniła ją w szkaradną istotę z wężami zamiast włosów, z dziczymi kłami w ustach, skrzydłami, szponami, łuskami i innymi atrybutami sprawiającymi, że całe armie uciekały w popłochu. Nawet nieśmiertelni bogowie się jej bali. Jess Zimmerman zabawnie komentuje, że Meduza jest jedyną Gorgoną, którą pamiętamy, bo tylko ona z trzech sióstr (obok Steno i Euriale) była śmiertelna, a kobieta może zyskać sławę tylko ginąc.
Brzmi znajomo? W ostatnich latach zapamiętaliśmy nazwiska kilku Polek, które umarły, bo ktoś odmówił im aborcji. Pośmiertna sława. Współczesne męczennice.
A czy ta scena brzmi znajomo? Kobieta (nazwijmy ją dla niepoznaki Meduza) pada ofiarą przemocowego zachowania mężczyzny (powiedzmy Posejdona). Sąd pod nomen omen egidą (o tarczy Ateny i/lub Zeusa jeszcze napiszę) Ateny analizuje sytuację i dochodzi do wniosku, że winna jest kobieta, która padając ofiarą dodatkowo narobiła syfu w świątyni. „Jakby pani opisała swoją winę w tej sytuacji?” – pyta retorycznie OZSS, sąd, Atena, policja, sąsiadka i cały patriarchat.
I tak często lądujemy, nie dość, że skrzywdzone przez agresora, to jeszcze upokorzone przez system, skazane na idiotyczne wyroki zmuszające nas do zachowań, z którymi nie jesteśmy pogodzone („wydawanie” dziecka na kontakt, mediacje z wrogiem, upokarzające warsztaty w MOPSie). Słowem: piętno za doznaną przemoc).
Jess Zimmerman pisze: „Błąd Ateny polegał na tym, że nie ograniczyła się do odebrania Meduzie urody – dodatkowo obdarzyła ją szpetotą, a to zupełnie nie to samo. Meduza odkryła, że nowa twarz daje jej moc zamieniania ludzi w kamień. Utraciwszy wszystko, sama stała się swoim orężem”. Bardzo chcę, żeby ten fragment podziałał na nas wszystkie terapeutycznie. Nie wstydźmy się tego, co nam (i z nami) zrobiono. Wykorzystajmy to przeciwko nim. Każą nam stosować metody nierzucania się w oczy naszym agresorom. Każą nam być szarą skałą, a więc czymś, co nie zwróci uwagi przemocowca i sprawi, że nie zawiesi na nas wzroku, a poszuka bardziej podniecającej ofiary. Serio, jest taka taktyka nieprowokowania psychopaty, pocztajcie sobie o szarych i żółtych skałach w Internecie.
Ale może zamiast być tym szarym kamieniem, trzeba odpalić supermoc, która wykuła się w ogniu wyrządzonej nam krzywdy i patrzeć im prosto w oczy tym meduzowatym wzrokiem, i niech oni się męczą. Patriarchalne społeczeństwo cierpi na kompleks Meduzy, a więc zaatakujmy tu. Wykorzystajmy tę słabość. Patriarchat się boi. Popatrzcie na tych wszystkich wyautowanych lub nie konfederatów. Oni trzęsą portkami. Procesy czarownic też brały się z obawy przed silnymi kobietami.
Patrzymy w oczy i mówimy głośno, co nam zrobili. I nie przejmujemy się, czy komuś to wadzi.
Meduzę można zniszczyć, ale nie pokonać.
Fun fact: gdy Perseusz, by zdobyć nieśmiertelną sławę (takie hobby próżnych chłopaków w tamtych czasach), postanowił zabić Meduzę, to zrobił to podstępnie. Nie stanął twarzą w twarz ze swoją ofiarą. Bał się jej oczu, które mówiły prawdę o tym, co jej zrobiono. Ubrał czapkę niewidkę, miał wypolerowaną tarczę odbijającą wzrok, a do tego dla pewności zaszedł Meduzę w nocy, gdy spała. I wtedy obciął jej głowę. Na misję wyposażyła go oczywiście Atena. Po obcięciu głowy Meduzy, Perseusz zaczerpnął z jej stygnącego ciała krwi, gdyż ta z lewej strony była trucizną, a z prawej przywracała martwym życie. Nie była taka słaba ta Meduza, co nie? W istocie była mocarna.
Są różne wersje co do tego, kiedy i w jakich okolicznościach, ale Perseusz miał w końcu podarować Atenie głowę Meduzy, a ona miała umieścić ją na swojej (lub Zeusa, z którego głowy wyskoczyła) tarczy, egidzie, aby spojrzenie tej śmiertelniczki, która narobiła jej syfu w świątyni, stało się jej orężęm w walce z wrogami. Bogini wojny potrzebowała oczu biednej, zgwałconej ziemianki. O słodki paradoksie.
Tak więc pamiętajcie: zabić tak, pokonać nie.
Jakieś 10 lat temu media naukowe obiegła wiadomość o żyjącym w ziemskich wodach gatunku meduz, który jest potencjalnie nieśmiertelny. Dochodzi do pewnego wieku i stopnia rozwoju, a potem się cofa i znów rozwija. Nie umiera.
Meduzy są niezniszczalne.
Bądźmy meduzami.