Dzwoni do mnie przyjaciółka i mówi „do sądu ubierz się zgrzebnie i płacz, makijaż na pandę i zawodzenie, łzy, łzy, łzy”. Inna: „ani jednej łzy, pokaż, jaka jesteś twarda, a z ciuchami to na bogato, by budować pozycję”. Kolejna: „mów, że nie masz pieniędzy, nie pracujesz, z mężem masz rozdzielność i żyjesz z 500 plus”. Wszystkie te dobre rady są pewnie i dobre, ale ich wspólny mianownik jest zupełnie inny. Wszystkie są z dupy i do dupy, bo w sądzie jak w życiu: dupa zawsze z tyłu. Będziesz płaczącą matką pandą – okrzykną cię żałosną i nieogarniętą. Matka-kwoka? – przewrażliwiona, kocha za mocno, miłość toksyczna. Rozdzielność z mężem? – bida niezaradna albo cwaniara tipsiara. Dobrze ubrana – biczysko, co się dziećmi nie zajmie, tylko się pindrzy. Skromnie ubrana? – jaki to zły przykład, fleja. Mejkap? Źle, dziwka. No mejkap? Ale jak to do sądu sans make-up? Mon dieu! Nie gotujesz? – źle. Gotujesz? – pewnie i tak nie umiesz albo masz thermomix (a skoro masz kasę na thermomix, to spierdalaj z alimentami, pańciu). Nie jecie mięsa? Dzieci też nie jedzą martwych zwierząt? Nawet po kościele? Do kościoła też nie? – dżizus, kurwa, zabrać jej te dzieci i dać mięsożernym zakonnicom, a nie czas zajmować i trwonić cenne zasoby wysokiego sądu.
Powiedziałam biegłej na OZSS, że mam wolny zawód i pracuję z domu, ok. 5h dziennie. Podobnie mój mąż. Ustawiliśmy to specjalnie w taki sposób, by mieć czas dla dzieci. Pomyślicie, że powiedziała, że to dobrze? Ależ skąd. Najpierw spojrzała z nieskrywaną zazdrością a potem wypluła: „dzieci nie będą już niedługo pani potrzebować w takim zakresie i co pani zrobi?”. Jakbym powiedziała, że dziećmi zajmuje się niania, to wyrodna. Jak mąż, to się ustawiła i rozkazuje chłopu. I tak ad mortem defecatum, drogie panie.
Jak w klipie „Be a lady, they said” z Cynthią Nixon. Sąd jest destylatem patriarchatu.
Sąd umie chlastać kobietę po twarzy stereotypem niczym Rycerze Ni zdechłym śledziem i patrzeć, czy się równo zawstydziła. Nierówno? No to jeszcze raz. „Shame, shame, shame”. Naprawdę nie wiem, czemu nie stosują w Polsce „walk of shame” wzorowanego na GOT.